Trudna prawda o konkursach fotograficznych (i pewności siebie)

​Kiedyś pewien znany fotograf powiedział ze śmiechem, że nie bierze udziału w konkursach ze strachu, że nic nie wygra. A jednak mimo różnych obaw startujemy po nagrody, bo to wynika z naszej naturalnej ludzkiej potrzeby – w końcu kto z nas nie lubi być pochwalony?

Jeśli dostaniemy wyrazy uznania od osoby z branży, która nie ma emocjonalnego związku ze zdjęciem, gwałtownie wzrasta poziom dopaminy, czyli hormon szczęścia! Co się jednak dzieje po drodze, co nam rzeczywiście dają konkursy, a co mogą odebrać i jak sobie z tym radzić? Zestaw lifehacków.   

​Historia o tym, że warto próbować

​Wchodziliśmy po schodach w całkowitej ciemności, zbita żarówka nie pozostawiała nadziei na światło, więc włączyliśmy latarki. Ciszę rozrywało skrzypienie zardzewiałych olbrzymich konstrukcji pomiędzy którymi przechodziliśmy – klimat jak w Blade Runnerze. Czasem słabo przymocowana blacha na dachu łopotała wydając taki dźwięk jakby gonił nas Obcy. Do tego na dolnym poziomie stacja telewizyjna nagrywała jakiś dokument i sprowadzili wytwornicę dymu – oczy szczypały, momentami nic nie było widać. 

Pewnie każdy po cichu cieszył się, że to już koniec sesji, ale gdy dotarliśmy na poziom prowadzący do wyjścia nasza ciekawość wygrała – zajrzeliśmy jeszcze za jedne drzwi i… stanęliśmy jak wryci! Wyszło słońce, a my znajdowaliśmy się w wielkiej zadymionej hali z maleńkimi oknami pod sufitem, niby nic, a co się dalej stało, zamiast opowiadać, po prostu pokażę:

1 zdjecia slubne dwudziestadruga

​Po co ta historia? Od tego zdjęcia zaczęła się nasza przygoda z konkursami, a właściwie jeden konkretny rok. Nigdy nas w te kierunki nie pchało, trochę podglądaliśmy, trochę marzyliśmy, ale też trochę się baliśmy – jak ten fotograf ze wstępu. Rzadko byliśmy całkiem zadowoleni z tego, co zrobiliśmy – człowiek zawsze chciałby lepiej i lepiej, znacie to? 

Ale z tego zdjęcia naprawdę się cieszyliśmy – może dlatego, że było tak totalnie w naszym klimacie, w gęstości czerni, minimalistyczne, z niepokojącym stworem w rogu. Byliśmy też po fajnych warsztatach, gdzie wlano nam więcej oleju do głowy w temacie odwagi, więc któregoś dnia (prawdopodobnie też po obejrzeniu “How I met your mother”) postanowiliśmy być jak Barney i powiedzieć konkursom: challenge accepted! Braliśmy udział w branżowych wyzwaniach, ale też postanowiliśmy spróbować z grubszej rury – zgłosiliśmy to powyższe zdjęcie do Sony World Photography Awards. 

Dostaliśmy jakiś czas potem informację, że zostaliśmy wybrani spośród blisko 320 tys. zdjęć nadesłanych z 210 krajów i znaleźliśmy się wśród najlepszych 50 portretów w kategorii Open. Była też wystawa w galerii sztuki Somerset House w Londynie. 

Była radość! 

​Co dają sukcesy w konkursach?

Czasem w żartach mówi się, że będzie znaczek do wklejenia na stronę. Czy tylko? Podzielimy się naszymi spostrzeżeniami. I może nie jesteśmy w tym temacie alfą i omegą, ale jeden rok stał u nas mocno pod znakiem konkursów (wspomniany challenge accepted) i przytuliliśmy trochę tych odznaczeń, więc możemy powiedzieć o tym, co zaobserwowaliśmy. Może przyda się to komuś, kto się waha albo krzywi na samą myśl – czy warto startować w takich konkursach.

Co nam realnie dały te wyróżnienia i nagrody? 

  1. “Bezpośrednich” klientów 

Zdjęcia z Sony były publikowane na wielu popularnych portalach internetowych typu Wyborcza, National Geographic, Fotoblogia, Świat obrazu, itp. oraz zagranicznych takich jak Newsweek, Huffington Post, Lonely Planet, itd. W ten sposób dotarło do nas kilka par, które zostały naszymi klientami. 

  1. Publikacje

Zauważyliśmy, że portale ślubne bardzo chętnie publikowały artykuły z naszymi wyróżnionymi zdjęciami. Zajawki pojawiały się też automatycznie w ich social mediach, co zawsze cieszy, bo przychodzili nowi obserwujący na nasze SM.

  1. SEO

Wyróżnienia i nagrody zbudowały nam naturalne backlinki z portali o wysokim rankingu – co jak wiadomo jest w cenie i również przekłada się na klientów docierających z wyszukiwarki! 

  1. Autorytet

Wyróżnienia i nagrody są także jednym z drogowskazów dla par młodych przy poszukiwaniach fotografa ślubnego. Zresztą działa to nie tylko w branży ślubnej, takie odznaki budują w wielu oczach obraz jakości usług, więc miło jest mieć taki wyróżnik, niż go nie mieć.  

  1. Dopaminę

Wspomniany we wstępie zastrzyk szczęścia! Takie sukcesy zawsze wprawiają w dobry nastrój! Dają energię do kolejnych działań!

Jest tych pozytywnych aspektów kilka, a część z nich przynosi konkretnych klientów. Wygląda to dobrze! Czy to znaczy, że warto zawalczyć w konkursach? Najpierw przyjrzyjmy się jeszcze drugiej stronie medalu.

Co konkursy robią nam złego?

@tomrobak w swoim artykule “Samolubny fotograf” trochę już do tego tematu nawiązał pisząc, co wywołuje podglądanie branży. W kwestii konkursów widzę tu trzy kwestie, wszystkie równie mocne:

  1. Pułapka dla wolności tworzenia

Kiedy zaczynamy uczestniczyć w konkursach, wystawiamy się na publiczną krytykę. Jeśli jesteśmy częścią konkursowej grupy fotograficznej automatycznie (z powodu dopaminy, która działa jak nałóg) włącza się chęć dostania jak największej liczby lajków i pozytywnych komentarzy. A takie zjawisko może w linii prostej doprowadzić do “twórczego wpasowania się” czy to poprzez naśladowanie trendów czy stylu fotografa, który odnosi sukcesy. Pojawia się nowy impuls, ten o którym pisał Tom – myślenie o kadrach, które się “spodobają”. 

Samolubny fotograf robi zdjęcia dla siebie, w tym przypadku paradoksalnie mimo, że konkursy wzmagają chęć rywalizowania, można też przez nieuwagę zatracić wolność tworzenia i wpaść w sidła kopiuj-wklej.

  1. Negatywny perfekcjonizm

Używam tego określenia, bo stan psychiczny fotografa rywalizującego z innymi może wyglądać jak u perfekcjonistów z zaburzeniami. Kiedy napatrzymy się na zdjęcia innych fotografów, mogą pojawić się rysy, a nawet całe szczeliny, w temacie pewności siebie, np.:

  • X zrobił coś lepiej ode mnie, więc porzucam swój pomysł albo nikomu nie pokażę
  • Wszystkie moje zdjęcia są za słabe, w ogóle mam kijową obróbkę
  • Jestem beznadziejny, że na to nie wpadłem będąc w tym samym miejscu
  • Nie pokażę tych zdjęć, bo są słabsze od moich poprzednich

I tak dalej. Skupiamy się tylko na niedociągnięciach, oceniamy się zbyt surowo bez żadnej równowagi. Czujemy, że czegoś nam brakuje, wahamy się lub myślimy, że nie jesteśmy dość dobrzy. Może to w konsekwencji odebrać kreatywność oraz prowadzić do obniżonego samopoczucia (przygnębienie, podenerwowanie, zazdrość), a nawet depresji – brak nagrody albo hejt, którego w internecie nie brakuje.  

  1. Hejt typu Birdman

Trzeba być gotowym na to, że można spotkać pełny wachlarz hejtu, także taki jak spotkał Birdmana (dobry film, kto nie widział – polecam!). Hejter objawił się w postaci pani krytyk teatralnej, która powiedziała, że nigdy nie wystawi mu dobrej recenzji, bo Birdman jest komercyjnym aktorem, a ona nie ma zamiaru wpuścić na Broadway takiej osoby. That’s it, more or less. 

Uzasadnienie hejtu może wykraczać poza naszą logikę, co nie znaczy, że nie zaboli. W naszej branży ślubnej ujawnił się znany fotograf, który musiał zmierzyć się z depresją wywołaną hejtem. Także to nie są żarty, a hejt może spustoszyć każdego.

Może się to wydawać przytłaczające, ale zanim te negatywy cię zniechęcą, przeczytaj co dalej, bo teraz zaczyna się najciekawsza część!

Jak sobie z tym radzić?

Mimo wszystko uczestniczenie w branżowej społeczności i udział w konkursach jest czymś wartościowym, więc warto nie rezygnować tylko najpierw spróbować. A my podzielimy się kilkoma metodami jak funkcjonować, ale z wolnością tworzenia i bezpiecznie dla swojej psychiki! Będzie szczypta lifehacków, mądrych głów i trochę smakowitych linków!

5 metod na fotograficzną świeżość

  1. Zasada 5 zdjęć

Usłyszeliśmy o tym od Szymona Olmy i Łukasza Ostrowskiego, idea samolubnej fotografii wg Toma Robaka zresztą też się w to wpisuje. Chodzi o to, że kiedy idziesz na sesję czy reportaż komercyjny, staraj się zawsze zrobić 5 zdjęć takich totalnie dla siebie, nie biorąc pod uwagę potrzeb i preferencji klienta. Liczy się tylko to, co ty czujesz. Pozwól sobie na momenty freestyle’u w trakcie pracy. Naprawdę otwiera głowę! Plus – jak się często okazuje, te “eksperymentalne” zdjęcia klient też zwykle uwielbia!

  1. Challenge accepted

Jak widać – lubimy wyzwania. Druga metoda to pogłębienie pierwszej. Na reportażu czy na sesji dajemy sobie rozmaite zadania. Pomysły są czasem spontaniczne, a czasem stałe, ważne, żeby miały w sobie pewien stopień trudności, nie były zbyt łatwe, np. zrób ciekawe zdjęcie w totalnie brzydkim/nudnym miejscu, złap trzy panie w czerwonych sukienkach w jednym kadrze albo zrób interesujący portret inaczej niż dotychczas. To zmusza do nowych ciekawych obserwacji, wytężonej czujności, a czasem myślenia nieszablonowego. Jest wielu fotografów, którzy tę zasadę stosują – teraz już wiesz skąd się biorą te wszystkie niestandardowe zdjęcia.     

3 zdjecia slubne dwudziestadruga
Może makijaż ze światła?
  1. Albumy fotograficzne

To chyba najbardziej klasyczna z zasad na pobudzenie głowy – oglądaj albumy fotograficzne znanych i cenionych fotografów! Albumy agencji Magnum, Alex Webb, Sebastiao Salgado, Diane Arbus, Ansel Adams, Henri Cartier-Bresson, Elliott Erwitt, Peter Lindbergh, Vivian Maier, Richard Avedon, Bogdan Dziworski, Tomasz Tomaszewski, itd. Poznaj ich wrażliwość, prześledź ścieżki rozwoju, zainteresowań, pomysłów. Niby takie oczywiste, ale wiadomo – albumy są drogie, kto by je kupował. No więc szukaj – Bookoff ma co chwilę przecenione albumy, można upolować je nawet o 50% taniej. Możesz się też wymieniać! Albo oglądaj albumy w internecie – lepsze to niż nic.

Nowojorskie muzeum Guggenheima ostatnio udostępniło w sieci 200 albumów związanych ze sztuką. Wygrzebałam tam jeden album z afrykańskimi portretami oraz album dotyczący Giorgio Armaniego, ale są tam też sesje reklamowe jego kolekcji. A także ciekawy album dla fanów minimalizmu o samym muzeum Guggenheima.

Polecam przejrzeć stronę Archive.org, bo poza w/w muzeum jest tam udostępnionych mnóstwo innych albumów, zdjęć i filmów z muzeów i galerii. Są takie smaczki, jak np. skany magazynu Leica Photography. A jeśli już jesteśmy przy magazynach, to nie wypada nie wspomnieć o magazynie LIFE, który udostępnił bibliotekę milionów zdjęć, które zostały wykonane na zlecenie magazynu. Można siedzieć i oglądać godzinami! 

  1. Nowe miejsca

Jeśli czujesz, że stoisz w miejscu i opuszczają cię pomysły idź zrób zdjęcia w nowym miejscu! Marcin Ryczek powiedział, że dla niego nowe miejsce działa pobudzająco, łatwiej się zachwycić, więcej się zauważa niż gdy się jest w miejscu już znanym, które nam zobojętniało. Zgadzamy się z tym i praktykujemy bardzo często, też przy zleceniach ślubnych – zdejmujemy z par ciężar znajdywania miejsc i sami proponujemy ciekawe lokacje. Zawsze jednak wybieramy miejsca, które nas kręcą, ale pasują jednocześnie do pary – ich zainteresowań i stylu. Czasem z jakąś miejscówką musimy poczekać na odpowiednie osoby, ale nawet miejsce tak mało ślubne czy poza panującymi trendami jak filharmonia szczecińska trafiła na podatny grunt! I zrobiliśmy minimalizm w bieli, a to zdjęcie przyniosło nam kolejne wyróżnienia i nagrody:

2 zdjecia slubne dwudziestadruga

Przestrzeń filharmonii to orgia dla kogoś kto lubi minimalizm, jeśli chcesz możesz zobaczyć więcej zdjęć z tej minimalistycznej sesji ślubnej u nas na blogu.

Ogólnie bardzo polecamy metodę nowych miejsc, daje świeżość w głowie, a jeśli ktoś lubi podróżować, to też okazję do eksplorowania ekscytujących miejsc! Nasza znajoma fotografka Ola Nowak też jest wyznawczynią tej zasady, też kocha podróże, zbieg okoliczności? Może przy okazji rozbudzisz w sobie nową pasję? 

  1. Człowiek renesansu

Fotografujemy naszym wewnętrznym okiem, więc wszystko to, co wpływa na naszą wrażliwość jest źródłem nowości. Wszechstronność jest więc bardzo pomocna! Interesuj się nie tylko fotografią, ale sztuką, filmem, muzyką, kulturą w ogóle. Nie tylko sprawi, że będziesz ciekawszym człowiekiem, ale też podświadomie pomoże ci to w tworzeniu.

My np. uwielbiamy filmy Ridleya Scotta za jego wrażliwość na światło i gęsty klimat, co na pewno podświadomie zainspirowało nas do spojrzenia na halę ze zdjęcia ze snopem właśnie w taki sposób – zgasiliśmy jasność hali, aby zaakcentować promień słońca. Lubimy też Beksińskiego, ale o jego wpływach może innym razem. Jeśli nie znacie, a nawet jeśli tak, to jest okazja zobaczenia wystawy z Nowej Huty online, taki rarytas (choć najlepiej na żywo!).

5 propozycji na spokój psychiki

  1. Dobre miejsca

Najprostsza metoda to wybieranie po prostu fajnych grup konkursowych. Na Facebooku? Czy to możliwe? Znamy kilka miejsc (o znikomym poziomie hejtu)! Oto one:

  • LooksLikeFilm
  • Sztuka Fotografii Ślubnej
  • Photobug community
  • You Rock photographers
  • My Wed
  • Polish 500px
  1. Less is more FB/IG

Rok temu podróżowaliśmy po bezdrożach USA i często borykaliśmy się z brakiem łączności ze światem. Tylko przejeżdżając w pobliżu mieścin łapaliśmy słaby sygnał internetowy, a ze względu na różnice czasowe umówiliśmy się z bliskimi, że będziemy wrzucać codziennie stories, aby wiedzieli co u nas i czy żyjemy. Po co o tym piszę? Bo to nas nauczyło dobrej dyscypliny w dwóch kwestiach – codziennie mieliśmy dostęp do netu przez 1h i żeby nie spędzać całego tego czasu na wrzucaniu treści na IG, postanowiliśmy dodawać do stories tylko 10 zdjęć z każdego dnia. W ten sposób siłą rzeczy zafundowaliśmy sobie cudowny odwyk od mediów społecznościowych, sprawdzaliśmy tylko to, co naprawdę nas interesowało, a przy tym podnieśliśmy nasze umiejętności selekcji zdjęć (uwierzcie, obłędnych lokacji i światła było tam od groma!!)! 

  • warto ograniczyć SM do 1h dziennie w określonej porze (więcej o tym napisała i zbadała Sarah K. Peck w artykule dla Harvard Business Review: „Cztery eksperymenty, dzięki którym zerwałam z nałogowym korzystaniem z mediów społecznościowych”)
  • ograniczyć dodawanie zdjęć na konkursy do np. 1 tygodniowo (to daje 52 zdjęcia na rok, wybieramy więc staranniej, nie fiksujemy się na podążanie za trendami. A można spróbować jeszcze mniej!)
  • ograniczyć oglądanie zdjęć innych fotografów z branży – tak robi np. Ania Ulanicka, która sama jest bardzo aktywna na swoich SM, ale obcina inne treści, aby się nie czuć przytłoczoną
  • wchodzić w interakcje – wg naukowców samo przeglądanie mediów społecznościowych pogłębia samotność i wzmaga poczucie zazdrości, komentowanie buduje relacje i poczucie przynależności (więcej bardzo ciekawych informacji o wpływie SM i komórek na człowieka w książce “Wyloguj swój mózg” Andersa Hansena). 
  1. Socjalizacja 

Warto też przypomnieć sobie, że najlepszą socjalizację dają kontakty bezpośrednie. Dlatego dobrym miejscem do nawiązania ciekawych relacji są plenery fotograficzne, warsztaty, konferencje, zloty lub kameralne brunche. Fotografowie na ogół w takich miejscach są bardzo otwarci i chętni do rozmów branżowych. Nie tylko można przedyskutować palące problemy, ale też się dowiedzieć czegoś mądrego – zgodnie z myślą Steve’a Jobsa:

“Poproś o opinię ludzi z odmiennych środowisk. Każdy z nich powie ci coś, co na pewno ci się przyda.”

Steve Jobs

Nigdy też nie jest za późno na takie kontakty – nam mija raptem dwa lata kiedy „wyszliśmy z jaskini” jeśli chodzi o spotkania z ludźmi z branży i teraz nie możemy się nadziwić, dlaczego tak późno! Jest tyle świetnych osób, których poznajemy i chcemy jeszcze poznać! Także pisz do nas jeśli masz ochotę!

  1. Podcasty

Jeśli z kolei nie masz odwagi lub okazji pojawić się na takich imprezach, to zawsze możesz zwrócić się w kierunku podcastów fotograficznych, dzięki którym możesz poznać ciekawych fotografów, ich tok myślenia, zobaczyć jakie ich dręczą problemy (często takie same jak ciebie), a także znaleźć inspirację. Zawsze też możesz nawiązać potem osobistą rozmowę z takim fotografem – dzięki podcastowi masz masę tematów do poruszenia.

Możemy polecić cztery podcasty fotograficzne, których czasem słuchamy:

  • Niezłe Aparaty
  • Fotograficznie Rzecz Biorąc
  • Foto Kawka (Zieniu)
  • Zawód Fotograf 
  1. Wietrzenie głowy

Ostatnia rzecz to znalezienie sobie innej pasji niż fotografia, która da ci oddech. Jest takie przekonanie, że fotograf powinien mieć zawsze przy sobie aparat, na zakupach, ze znajomymi, powinien nawet sypiać z aparatem. Myślę, że może to przynieść podobny skutek tak jak ciągłe obserwowanie, co zrobił ktoś inny. Czasem warto dać sobie wolne, po prostu popatrzeć na coś i sfotografować oczami (mrugnij – jak powiedział kiedyś Tomasz Tomaszewski – zapisz w swojej pamięci). 

Przewietrzenie głowy jest kluczowe, zapytaj innych fotografów – opowiedzą ci o tym, że jeżdżą na rowerze, ćwiczą jogę, zbierają skrytki w geocachingu albo zgłębiają fizykę kwantową. Robią coś innego. Też zrób, dla własnego zdrowia psychicznego!

Nas totalnie pochłania poznawanie innych kultur, więc wciągamy mnóstwo książek i dokumentów antropologicznych oraz podróżujemy w różne rejony świata, gdzie poznajemy kulturę przez ich mieszkańców, a czasem przez… pustkowia. Bardzo nam to wietrzy głowę! Zapytaj nas o coś w temacie podróży, a spędzimy razem długie godziny! Niektórzy coś o tym wiedzą.     

4 zdjecia slubne dwudziestadruga scaled
Najlepszy aparat to ten, który masz pod ręką – mówią. Jest więc i fotografia prosto z komórki

Najlepsze motto fotografa – mądrość Roosvelta

We wstępie do małej filozoficznej książeczki “Szczeliny istnienia” J. Brach-Czainy możemy przeczytać, że: “Tworzenie jest nieustannym ruchem, transformacją, ciągłym poszukiwaniem znaczeń, perspektyw, spojrzeń na rzeczy z pozoru oczywiste”. Dlatego nie należy przestawać próbować, bo nawet jeśli zaprowadzi cię to dziesięć razy do nikąd, to może następnym razem stworzysz coś z czego będziesz naprawdę dumny. 

I na koniec jeszcze jeden cytat, mój ulubiony, który powinien wyciszyć głos naszego wewnętrznego krytyka, kiedy mamy chwile zwątpienia w siebie lub swoje umiejętności – są to słowa Theodora Roosevelta:

“Czyń to, co możesz, za pomocą tego, co masz, tam gdzie jesteś”.  

Theodor Roosvelt

Trzymamy kciuki i życzymy wam spokoju i pewności siebie!
Karolina i Michał (+kot Spencer)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *